Sekrety Gilowic- z przeszłością pod rękę

Wiele tajemnic kryje się w przeszłości naszej wsi, wiele z nich przepadło w czasie , wiele czeka na odkrycie, wiele odchodzi z naszymi najstarszymi mieszkańcami. Każdy zakątek Gilowic, każda kapliczka, każdy stary dom, każda starsza osoba kryją sekrety z przeszłości. Jesteśmy częścią przeszłości, zostaliśmy ukształtowani przez przeszłość, nawet sami jesteśmy już w pewnym sensie przeszłością.

Ważne jest żebyśmy my Gilowianie teraz i w przyszłości pamiętali o swojej historii, swojej tożsamości, honorze i własnej wartości. Żeby każdy przybysz, widząc nasz szacunek do przeszłości i naszych przodków, traktował nas jako silną wspólnotę, mającą własne miejsce na ziemi i własną historię.

Gilowianie mają we krwi upór, są pracowici , bardzo ambitni, żądni poznania, często nastawieni sportowo do życia, są tak zdeterminowani kształtowaniem otoczenia na obraz i podobieństwo swoich wyobrażeń, że darcie kotów z Gilowianami może przynieść tylko kłopoty zadzierającym .

Ksiądz Ludkowski był drugim proboszczem parafii Gilowice, był krótko bo tylko dwa lata od 1930 do 1932 roku. Tak się złożyło że okres jego posługi w Gilowicach przypadł na trudny czas dla Gilowian, było to wynikiem pewnego incydentu. Ksiądz Ludkowski zostawił cenne zapisy w księdze parafialnej dotyczące Gilowian z tamtego czasu.

Niezwykle zasłużony dla naszej lokalnej społeczności ksiądz Papesh, którego starania spowodowały że w 1925 roku w Gilowicach w końcu powstała Parafia po setkach lat przynależenia do parafii w Rychwałdzie, zaryzykował i ośmielił się mieć własne zdanie w kwestii lasu, do którego też rościli sobie prawo Gilowianie i stało się. W Proboszczu zrodziła się chęć ucieczki i na własną prośbę został przeniesiony przez biskupa do innej parafii, a do Gilowic przybył w sierpniu 1930 ks. Ludkowski.

Ksiądz Ludkowski jednak nic nie pisze w kronice parafialnej o jakichkolwiek niesnaskach, ale widać nie chce tego robić. A jacy byli wtedy Gilowianie i jak się to wszystko wyglądało to mamy dwie informacje od księdza Ludkowskiego z 1931 roku :

„W Nowy Rok przyszło do Urzędu parafialnego dwóch obywateli z Gilowic i oznajmili, ze po domach odbywają się zebrania sekty „ Badaczy Pisma św. Należą do nich ; Jan P. Nr 8 ( 28 lat ) , Władysław K. Nr 433, Jan K. Nr 36, Michał K. Nr 160, Józef L. Nr 354, Wincenty L. Nr 354.

Dnia 4 stycznia 1931 z ambony przedstawiłem jaki jest stan parafii pod względem moralnym i religijnym. Zły jest stan parafii, a na to składa się : pijaństwo, ( rozpusta), niemoralność ( 15 dzieci nieślubnych) zabawy i muzyka, jednym słowem używanie zmysłów. Sekciarstwo upominałem, aby nie uczęszczali na zebrania i nie dawali się wciągnąć do sekty. W dnaich 8,9,13,14,15,17 i 19 stycznia chodziłem po koledzie, której nie było 17 lat . „

W czerwcu , w związku z wizytą krakowskiego biskupa w Gilowicach, połączoną z bierzmowaniem, opisał eksces , jaki spowodowali członkowie komitetu kościelnego, wsparci grupą agresywnych kobiet w dniu 22 czerwca 1931 roku.

„ Książę Arcybiskup przed obiadem przyjmował komitet i reprezentację gminy tutejszej. Na przyjęciu jeden z członków odezwał się w ordynarny sposób „ że ksiądz biskup przyjechał nie tylko łowić dusze, ale także las” Następnie książę Metropolita podpisał ksiązki parafialne. Po obiedzie kobiety gilowickie chciały przemocą dostać się do Arcypasterza, bo sprawa lasu nie została załatwiona, lecz nie zostały dopuszczone. O godzinie 4-tej po opuszczeniu kościoła i wsiadaniu do powozu Księcia Metropolity tak mężczyźni jaki i kobiety podniosły krzyk i hałas o las- słowem parafianie zachowali się ordynarnie, a nawet wrogo przeciw Arcypasterzowi… „

Można sobie wyobrazić w jakim nastroju Arcybiskup Sapiecha opuszczał naszą parafię.

A ksiądz Ludkowski, no cóż będąc człowiekiem wrażliwym i uduchowionym odszedł z parafii w 1932 roku. Jego kronikarskie zapisy są przepełnione goryczą i rozczarowaniem…

Takich ważnych momentów zwrotnych w historii Gilowic było wiele, momentów które zmieniały bieg wydarzeń dla wszystkich.